Miłośnicy muzyki nie mogą mieć powodów do narzekania, gdy bowiem analizujemy początek roku 2018, nie możemy nie zauważyć tego, że obfitował on w nowości płytowe, które miały prawo zainteresować nawet osoby znane z bardzo dużych wymagań.
Tu warto wspomnieć choćby o znakomitym albumie „Zalewski śpiewa Niemena” Krzysztofa Zalewskiego z niezrównanymi siostrami Przybysz w chórkach, a także o krążku islandzkiej grupy Gus Gus, dzięki której elektro-pop odżył na nowo wzbogacony o oryginalne transowe brzmienie. Warto przyjrzeć się w związku z tym czterem nowym albumom, które mają szansę zapaść w pamięć na dłużej i które, być może, będziemy wspominać z rozrzewnieniem także po zakończeniu tego roku. Na pierwszy plan wysuwa się album „Lies are more Flexible” duetu Gus Gus z Islandii. Zespół nie jest oczywiście debiutantem, a krążek, który ukazał się w styczniu jest już jedenastym w jego karierze.
Panowie po raz kolejny pokazali, że są w formie i pomimo upływu lat nie zamierzają rezygnować z zaskakiwania swoich fanów, a oni sami odpowiedzieli słowami uznania i naprawdę dużym zainteresowaniem płytą. Gus Gus to grupa znana z tego, że chętnie stawia na elastyczne, a tym samym również pełne wdzięku połączenia elektro-popu oraz transu, teraz zaś możemy dodatkowo cieszyć się nieco surowym syntezatorowym brzmieniem. Płytę promuje singiel „Featherlight” o nieco zaskakującej, tanecznej stylistyce, słusznie opisywany jako jeden z tych utworów, które zapadają w pamięć.
Mówiąc o płytach stycznia, które zasługują na przesłuchanie, nie można zapominać również o „Dogrywce”, a więc dodatku do najlepiej sprzedającej się w zeszłym roku płycie składankowej. Mowa tu, oczywiście, o „Męskim Graniu 2017” i jeśli ktoś liczy, że po raz kolejny będzie miał szansę na uczestnictwo w niezwykłej, muzycznej przygodzie, możemy mu zagwarantować, że nie będzie rozczarowany. Mamy tu zarówno pop, rock i elektronikę, jak i piosenkę autorką, a także utwory, które wyrywają się jakimkolwiek próbom przypisania ich do jednego tylko gatunku.
Nie można nie docenić także niezwykłego doboru artystów, obok siebie pojawiają się bowiem choćby Coma, Organek, Brodka, Hey, Kortez i Lao Che. Osoby, które uważają, że ambitny pop nie ma dziś racji bytu, w styczniu z pewnością otrzymały mocny argument przemawiający za tym, aby zmienić zdanie. Mowa tu o płycie “Man Of The Woods”, na której po raz kolejny ujawnił się talent, jaki bez wątpienia posiada Justin Timberlake. To znakomite wydawnictwo zasługujące na uwagę nie tylko ze względu na swoją różnorodność, ale również dojrzałość jego twórcy. Co ciekawe, utwory z najnowszej płyty z pewnością przypadną do gustu również tym osobom, które uważają, że nie ma dobrej płyty bez naprawdę przemyślanych tekstów. Na koniec nie wypada nie wspomnieć o wzmiankowanym już albumie „Zalewski śpiewa Niemena” Krzysztofa Zalewskiego. Śpiewanie Niemena nie jest łatwe, a śpiewanie go tak, aby przedstawić także własną wrażliwość to sztuka, która udaje się tylko nielicznym. Zalewski udowodnił, że nie bez przyczyny zalicza się go do tego grona.